Oj moi drodzy..., no to mnie sie też dostało za ten wątek..., no cóż, ale słowo sie powiedziało, wiec napisze co działo sie dalej.
1. Byłam w skacie, do którego wg policjanta miał być skabusewany mój samochód. W tym skacie nic o sprawie nie wiedzieli, wzieli mój numer telefonu i powiedzieli, że ktoś do mnie zadzwoni.
2. Zadzwonił pan, który mówił wyłącznie po duńsku, a mój duński jest jeszcze na zbyt marnym poziomie. Poprosiłam więc kolezanke dunkę o pomoc.
Kolezanka zadzwoniła najpierw do skata, w którym zajmują sie pozwoleniami ( pisałam w pierwszym poście, że starałam sie, nie dostałam, napisałam odwołanie i nigdy nie dostałam na nie odpowiedzi). Okazało się, że ja takie pozwolenie mam, do 28 czerwca 2010 roku. A czemu nie przysłali?
![Co? ???](https://poloniainfo.dk/smf/Smileys/sarcasmics/huh.gif)
? Tego juz nikt wyjaśnić nie umiał. Koleżanka zadzwoniła więc na policje. Tam nie chcieli z nią rozmawiac na temat tej sparwy, bo ona nie jest pełnomocnikiem i nie maja pewności, że ja stoję obok. Ale powiedzieli, że w Danii jest takie prawo, że kazdemu moga zabrac samochód na 24 godziny i w ciągu tych 24 godzin powinnam sie zgłosic na policje, bo jezeli sie nie zgłosze, to samocód zostanie oddany pod sąd. O tym powinnam zostac poinformowana przez policjanta, zabierajacego samochód.Nie zostałam, powiedział, że mamy czekac na pismo ze skata. Pojechałam wiec na posterunek policji. (minęło juz 24 godziny)Policja, z której był mój policjant, była juz zamknieta, pojechałysmy na głowna. Tam sie dowiedziałam, że w systemie nie ma takiego raportu o zatrzymaniu mojego samochodu i mamy dzwonić dzisiaj do tego własnie pana, który zatrzymał samochód, dali nam numer i pan bedzie dostepny dzisiaj o 14. Nikt nie wie, gdzie jest moje auto....